pierogi – przejaw nieświadomości zbiorowej

O istnieniu nieświadomej części psychiki każdego człowieka, która wpływa na nasze funkcjonowanie nie trzeba już chyba w dzisiejszych czasach nikogo przekonywać. Nazwisko Freuda – który wprowadził to pojęcie do psychologii jest powszechnie znane. O jego „zbuntowanym” uczniu Jungu słyszało już jednak stosunkowo niewielu a szkoda, bo niesamowity to był umysł a jego koncepcje niezwykle ciekawe i oryginalne, jak choćby ta mówiąca o nieświadomości zbiorowej. Jung próbował dowieść istnienia pewnych nieświadomych wzorców (archetypów) które są obecne w psychice każdego człowieka i wspólne dla wszystkich kultur, narodowości i religii, których istnienie przejawia się w bajkach, mitach, sztuce, obyczajach, rytuałach. Ja dodałabym jeszcze, że również w kuchni. Mój dowód znajdziecie poniżej.

Kiedy przyjechałam do Australii na pytanie o to co jest typowe i oryginalne dla kuchni polskiej chciałam odpowiadać … pierogi! próbując zapomnieć o pierogopodobnych empanadas, które miałam okazję spróbować w Argentynie i Chile. Dosyć szybko przekonałam się, że nikomu tutaj pierogami nie zaimponuję a już na pewno nie przybyszom z Azji. Dumplingi można tu znaleźć wszędzie i w rożnych odsłonach: koreańskich, chińskich, wietnamskich, japońskich, indyjskich, nepalskich…

I tak miałam okazję spróbować chińskich jiaozi, gotowanych na parze w bambusowych koszyczkach – zakochałam się  od pierwszego kęsa, mają aksamitne ciasto, maczane w sosie sojowym smakują wybornie a sam sposób podania też nie jest bez znaczenia.

z krewetkami

Próbowałam też baozi lub też nazywanych tutaj buns.  To ta wielka buła, ciasto przypomina bułki na parze a w środku najczęściej znajduje się wieprzowina, na zdjęciu w wersji wegetariańskiej (nie mam pojęcia czym było to zielone w środku).

baozi   baozi 2

Te duże buły serwowane są na wynos, natomiast w chińskich restauracjach podają je też w babmbusowych koszyczkach w mniejszych wersjach, muszę przyznać, że choć mięsa nie lubię wpałaszowałam też te z wieprzowiną, trzeba je połykać w całości żeby nie uronić sosu, który jest w środku.

z wieprzowiną

Wszędzie też można spróbować japońskich gyoza – oczywiście nadziewane …wieprzowiną.

gyoza

Niejednokrotnie mieszkając z Jayą i Prakashem częstowana byłam domowej roboty nepalskimi momo. Momo można znaleźć wegetariańskie ale przeważnie nadziewane są kurczakiem, zawsze podawane z ostrym sosem.

momo

Tutaj w typowej wietnamskiej zupie pho kolejna odmiana pierogów – won ton . Mówią że to chiński wynalazek ale ja spotkałam je w restauracji koreańskiej, wietnamskiej i malezyjskiej. Często podawane w zupach jak nasze uszka, nadziewane krewetkami ale najczęściej ….wieprzowiną oczywiście!

pho z won ton

Raz zamówiłam też w restauracji indonezyjskiej pierogi nie czytając dokładnie jakie mają nadzienie. Zobaczyłam znaczek, że są wegetariańskie i z przekonaniem, które nosze głęboko już od kilku lat, że  wszystko co wegetariańskie jest smaczne i bezpieczne uraczyłam się pierogami, które jak się okazało w nadzieniu miały tylko dwa składniki … szczypior i czosnek – potem zweryfikowałam nieco poglądy na temat bezpieczeństwa potraw wegetariańskich, szczególnie, że zaraz po lanczu szłam do szkoły masować klientów i w panice próbowałam sobie przypomnieć wszystkie sposoby na zabicie przykrego zapachu z ust.

Jesteśmy chyba dosyć oryginalni w tym, że nadziewamy pierogi owocami i jemy je na słodko. Nana, Taru i Miwa (czytaj Miła) z Japonii nie mogli się nadziwić i dopytywali z niedowierzaniem kiedy mówiłam, że nadziewamy pierogi truskawkami i jagodami „I potem je gotujecie?” pytali z dziwnym wyrazem twarzy, chyba zaciekawienia pomieszanego z obrzydzeniem. Wyobrażam sobie, że wyglądałam podobnie kiedy słuchałam o prażonych mrówkach jadanych na przekąskę w jednym z regionów Kolumbii.

Przekonałam się, że rodzajów pierogów jest niezmierzona ilość, a opisałam tu przecież tylko te, które znalazłam w Sydney, kulinarnie zdominowanym przez przybyszów z Azji i Oceanii. A gdzie tu jeszcze miejsce na włoskie ravioli, litewskie kołduny…itd. itp.

Uwielbiam Sydney za te kulinarne podróże po świecie ale wracam, bo co tu dużo mówić – ruskie najlepsze!